z natury: mniszek lekarski – wino

z natury: mniszek lekarski – wino

O mniszku lekarskim napisano już wiele. Ja też pisałam, bo mniszek jest na tyle u nas popularny, że każdy może przygotować z niego swoje zdrowe pyszności, na przykład syrop przez wielu zwany miodkiem lub też nalewkę.

Wino będzie taką miłą odmianą i urozmaiceniem, bo po pierwsze zawsze mnie korciło, żeby zrobić swoje gdy w dzieciństwie patrzyłam jak naciąga u dziadka, a w pokoju gdzie stał baniak, musieliśmy chodzić na paluszkach. W studenckich latach ze smakiem wypijałam słodziutkie winko, które ktoś robił z białych winogron. Po drugie obecnie nie potrzeba już nie wiadomo jakiego sprzętu, aby zrobić swoje wino w domu – wszystkie potrzebne rzeczy można dostać w sklepach ogrodniczych. A po trzecie nie przyszłoby mi do głowy, aby robić wino akurat z mniszka lekarskiego 😉 Więc bardzo jestem ciekawa efektów 🙂

mniszek lekarski mlecz wino

Co będzie potrzebne?

  • kwiatki mniszka lekarskiego – około 500 sztuk
  • 1 cytryna
  • 1 pomarańcza
  • 1 kg cukru
  • 2 litry wody
  • rodzynki – około 150 g
  • pół łyżeczki drożdży winiarskich
  • pół łyżeczki pożywki winiarskiej

Drożdże winiarskie i pożywkę kupiłam w dużym markecie ogrodniczym, znajdziecie je też w specjalnych sklepach z akcesoriami do produkcji wina, których jest już całe mnóstwo. Można je też kupić razem już wymieszane w jednym opakowaniu. Przepis na opakowaniu drożdży winiarskich nieco różni się od tego poniżej, dlatego miałam pewne obawy, ale na razie winko sobie stoi i dojrzewa i wszystko jest z nim ok. Może następnym razem wypróbuję przepis z opakowania 🙂

wino z mniszka lekarskiego

Jak zrobić wino z mniszka lekarskiego?

Kwiatki mniszka lekarskiego zbieramy oczywiście na – nienawożonym – końcu świata – w ciepły, słoneczny dzień 😉 Obieramy z zielonych szypułek – im ich mniej tym lepiej. Zielone szypułki nadają goryczki, niektórym to nie przeszkadza. Ja staram się obierać dokładnie, choć jest to bardzo bardzo czasochłonne zajęcie 😉 Kwiatków nie myjemy ani nie płuczemy aby nie wypłukać pyłku.

Rozbebeszone kwiatki wkładamy do garnka i zalewamy gorącą wodą – zużywamy jej do tego celu jakieś 1,5 litra. Przykrywamy czystym ręcznikiem i odstawiamy w chłodne miejsce na około dwie doby (jeśli będzie to 2,5 dnia też się nic nie stanie), pamiętając aby miksturę pomieszać od czasu do czasu.

Cytrynę i pomarańczko szorujemy i wyparzamy. Kroimy (jeśli mamy bezpieczne cytrusy to jak najbardziej można ze skórką) i dodajemy do naszej mikstury. Dodajemy też do niej cukier i podgrzewamy tak, aby cukier się rozpuścił, ale nie doprowadzamy do wrzenia. Gdy cukier się już rozpuści, zostawiamy do ostygnięcia.

Gdy już nasza mikstura wystygnie, dodajmy drożdże winiarskie oraz pożywkę i mieszamy wszystko dokładnie.

I tu dobrze mieć jakieś duże szklane (to ważne!) naczynie, np. pięciolitrowe, do którego możemy przełożyć całą naszą miksturę i z którego nie będzie się ona wylewać. Ja z braku dużego przełożyłam całość do kilku litrowych słoików, przykrywając je gazą i folią, w której zrobiłam małe dziurki – ujawnił się we mnie Pomysłowy Dobromir 😉 Ponieważ słoiczki były dość pełne, to co nieco mi się podczas fermentacji z nich wylało, więc dobrze, jeśli przy takich manewrach położymy całość na folii albo w miejscu, które później bez problemu zmyjemy 🙂

wino z mniszka lekarskiego

Zostawiamy całość na trzy – cztery dni. U mnie stało cztery, a nawet po tym czasie fermentowało sobie jeszcze w najlepsze (czyli pachniało drożdżami i widać w nim było bąbelki – dobry znak 😉 i smakowało jak pyszny szampan 😀 ). No ale przepis przepisem – może następnym razem będę eksperymentować 🙂 Na razie winko z mniszka lekarskiego jest na próbę i niech się dzieje co chce 🙂

A więc po czterech dniach odcedzamy całość przez gazę i przelewamy do butelek, do każdej z nich dodajemy po trochu rodzynek – ja dałam po 10 / 15 sztuk w zależności od pojemności butelki. Zakręcamy szczelnie i uzbrajamy się w cierpliwość – winko powinno leżeć sobie w ciemnym miejscu przez co najmniej pół roku. Nie wiem, czy tyle wytrzymam 😉 Na początku widać, że winko nadal sobie fermentuje – trochę się obawiałam, czy na pewno zakrętki wytrzymają – na razie wytrzymują 😉

wino z mniszka lekarskiego

Mniam! Na zdrowie!

flower

IOSSI – krem nawilżający NAFFI awokado & jojoba ♥

IOSSI – krem nawilżający NAFFI awokado & jojoba ♥

Powiedzmy sobie szczerze: nie jest to tani krem. Ale na pewno jest wart swej ceny. Zużyłam go bardzo chętnie i do ostatniego ‚okruszka’ 😉 Zużywał się dość długo, choć stosowałam codziennie.

Krem zamknięty jest w estetycznym szklanym słoiczku, który można spokojnie jeszcze później wykorzystać – coś dla zwolenników zero waste.

iossi krem naffi

Pachnie średnio intensywnie i dość charakterystycznie ziołowo. Mnie jego zapach w ogóle nie przeszkadzał, bo dość szybko znikał. A mamy tu znakomity przykład użycia olejków eterycznych w kremie 🙂 Z powodzeniem.

Skład jest przepiękny.

A działanie? No bajka po prostu, po użyciu skóra buzi była pięknie odżywiona i wygładzona. Jest to naprawdę świetny krem, choć do mojej mieszanej cery nadaje się tylko na noc – na dzień jest jednak zbyt tłusty. Po nocy nie ma już po tłustej warstwie śladu.

Jedyny minus, jeśli miałabym się do niego przyczepić, to fakt, że jest dość tępy przy rozprowadzaniu – najlepiej aplikować na skórę zwilżoną na przykład hydrolatem czy jakimś nawilżaczem w postaci serum lub kwasu hialuronowego.

No i nie chce mieszać się z olejem – przy takich próbach natychmiast się warzy. Mnie to nie przeszkadzało nic a nic.

Na plus: polski producent.

Od producenta: Delikatny w konsystencji i skuteczny w działaniu organiczny krem NAFFI dogłębnie nawilża, pielęgnuje i odżywia nawet najwrażliwszą skórę twarzy. Wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, uelastycznia dodatkowo wyrównując koloryt skóry. Łagodzi podrażnienia i przyspiesza regenerację naskórka. Nie pozostawia tłustego filtru na skórze. Świetnie nadaje się pod makijaż.
Dodajemy do niego m.in: bogaty w witaminy olej z awokado źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, aminokwasów i protein, który odżywia skórę oraz przeciwdziała parowaniu z niej wody, olej z pachnotki posiadający bardzo silne właściwości antyoksydacyjne, przyspieszający produkcję kolagenu i elastyny oraz olej z rokitnika – dzięki swoim niezwykłym właściwościom leczniczym zwany „złotem Syberii”. To źródło witamin C i E – hamuje procesy starzenia skóry poprawia ukrwienie oraz zapobiega powstawaniu przebarwień.

Skład INCI: woda, hydrolat z róży damasceńskiej, olej krokoszowy, cetearyl olivate (emulgator z oliwy z oliwek), olej awokado, masło shea, olej jojoba, gliceryna roślinna, alkohol cetylowy, sorbitan olivate (emulgator z oliwy z oliwek), olej z zarodków pszenicy, skwalan, olej z pachnotki, olej z ogórecznika, witamina E, alkohol benzylowy i kwas dehydrooctowy (ekologiczny konserwant akceptowany przez ecocert), olej rokitnikowy, guma ksantanowa, witamina C, olejki eteryczne (lawenda, palmaroza, cytryna, geranium, benzoes, drzewo sandałowe, tymianek, kadzidłowiec), ekstrakt z aloesu.

Cena: 98 zł.

Pojemność: 50 ml.

Czy kupię ponownie? Tak.

Moja ocena: 5

flowerflowerflowerflowerflower