Pielęgnacja naturalnie – jak zacząć?

Pielęgnacja naturalnie – jak zacząć?

Najtrudniejszy pierwszy krok… 😉

U mnie zaczęło się właściwie od jedzenia, zaczęłam zwracać uwagę na składniki na opakowaniach. Dziś nie jest idealnie, ale nawet jeśli wybieram coś z gorszym składem, to robię to świadomie. I powiem szczerze, że moje poczucie smaku bardzo się zmieniło. Chemiczne pączki na przykład wyczuwam od razu 😉 I wcale już mi nie smakują…

No ale miało być o pielęgnacji…

rzepak naturalna pielegnacja

 

W pewnym momencie zauważyłam, że po aplikacji kremów, czy balsamów moja skóra wygląda tak, jakbym nie nałożyła nic, albo czasem nawet jeszcze gorzej. Cóż, z jednej strony, owszem, młodsza już nie będę 😉 ale z drugiej wkurzało mnie to i bardzo chciałam coś z tym zrobić.

Poza tym moja skóra wciąż i wciąż miała objawy trądziku, choć takowy już dawno powinien zniknąć. W dodatku nie mogłam znaleźć sposobu na jej błyszczenie w strefie T. Naczynka też były i są (mam to genetycznie). Na szczęście, odpukać, alergie mnie omijają na razie 🙂

pole naturalna pielegnacja

Wtedy zainteresowałam się na serio serio naturalną pielęgnacją. I wiecie co? Do tej drogeryjnej w życiu już nie wrócę, mam nadzieję! Różnica jest kolosalna. Moja cera jest lepiej odżywiona, ma ładniejszy kolor, jest o niebo bardziej miękka, aż czasem wciąż jej dotykam, bo nie mogę w to uwierzyć 🙂 O pryszczach zapomniałam całkowicie, czasem tylko pojawią się jakieś drobne zmiany, gdy trafię na kosmetyk, czy składnik, który mnie zapycha (bo każdemu się to zdarzy). Strefa T też ma się o wiele lepiej, choć do ideału jeszcze daleko.

Nie pamiętam, kiedy moja cera wyglądała ładniej.

łaka naturalna pielegnacja

Gdy zaczynałam się interesować naturalną pielęgnacją, nie było takiego wyboru kosmetyków, jak obecnie. Nowe firmy i nowe receptury przybywają jak grzyby po deszczu, co bardzo mnie cieszy. A jeszcze bardziej cieszy mnie to, że wiele z nich to są firmy polskie. Więc do wypróbowania jest mnóstwo kosmetyków, a nowych jest coraz więcej i więcej.

I tu od razu mała uwaga: to, że jakaś firma pisze sobie na opakowaniu, że produkuje kosmetyk naturalny, wcale nie oznacza, że taki on jest. Dlatego uczulam Was, aby zawsze i bezwzględnie czytać skład na opakowaniach. Zdarza się też, że jedna firma ma w swej ofercie kosmetyki, które są OK oraz takie, których skład pozostawia wiele do życzenia.

Osobiście, gdy nie mogę znaleźć składu na stronie producenta, to już zapala mi się czerwona lampka, a gdy nie można go znaleźć też w innych miejscach, to rezygnuję z zakupu. Zawsze. Bo zwykle okazuje się, że potem spotyka nas jakaś niemiła niespodzianka. Ale o tym musiałam się przekonać na własnej skórze 😉

droga naturalna pielegnacja

U mnie to zainteresowanie naturalną pielęgnacją poszło jeszcze dalej – zaczęłam sama robić mazidła. Nie tylko dla siebie. Ze składnikami, które pasują do mojej i nie tylko mojej cery, takimi, które chciałam, żeby były w kremie, a nie mogłam podobnej mieszanki nigdzie znaleźć.

Bo o ile kremów do cer tłustych czy trądzikowych lub typowo lekkich, nawilżających jest bez liku, to takich do cery mieszanej, naczynkowej i w dodatku takiej, która dwójkę z przodu ma już dawno za sobą 😉 jest raczej mały wybór. I nie mam tu na myśli serów, czy olejów, bo tych też wybór jest spory, ale zwyczajny, najzwyklejszy krem. Dla mnie jednak mimo wszystkich zalet serów, krem to jest hi fi stereo – łatwiej i przyjemniej mi się go nakłada.

Z kremów do rąk jakoś żaden z naturalnym składem nie sprawiał cudów, a najlepszy jaki kiedyś działał, w składzie miał rzeczy, których już nie chciałam aplikować.

Pierwszy krem, który sobie zrobiłam, a który o dziwo udał się idealnie, stosowałam wciąż i wciąż, na dzień i na noc, tak byłam nim zachwycona 😉 A do tego jest jeszcze radość tworzenia, świadomość, że wreszcie mogę mieć to, czego chcę i czego moja cera potrzebuje.

jesien naturalna pielegnacja

A jak zacząć? Najlepiej krok po kroku, szczególnie u osób bardziej wrażliwych, czy alergicznych. Po to, że gdyby coś się działo, chcemy wiedzieć, co nam szkodzi. Gdy wprowadzimy za jednym razem więcej nowych kosmetyków, będzie trzeba zaczynać od nowa i tak czy siak sprawdzać je po kolei.

Zacznijmy na przykład od zmiany kremu, toniku lub żelu pod prysznic, wtedy oswoimy się z tym, że kosmetyki naturalne są jednak inne niż te drogeryjne. Różnią się nie tylko składem, ale też zapachem, kolorem i konsystencją, czy też ilością wytwarzanej piany. I do tego trzeba się przyzwyczaić. Da się 😉

I tu jeszcze jedna uwaga. Ponieważ korzystamy w większości z naturalnych składników, to mogą one wywoływać uczulenia czy wysypy przeróżne. Jest to normalne, ale nie należy się zniechęcać, bo nie ma innej drogi, niż próbować, próbować i jeszcze raz próbować. 99% osób znajdzie w końcu coś dla siebie. Tak było i ze mną.

Na początku cera też musi się przestawić z kosmetyków drogeryjnych na te naturalne i chwilę może to trwać. Gdy później zdarza się, że coś się dzieje, to dajmy kosmetykowi drugą szansę. Odstawmy na kilka dni i spróbujmy znów, no chyba, że objawy są nie do przejścia. Często za drugim razem jest już OK, choć nie zawsze.

zachod slonca naturalna pielegnacja

No to co… Panie i Panowie – do dzieła! Życzę Wam powodzenia i przyjemności w odkrywaniu tajników naturalnej pielęgnacji! Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o jej podstawach, to możecie poczytać o tym tu.

flower

ALTERRA – rumiankowa pomadka do ust ♥

ALTERRA – rumiankowa pomadka do ust ♥

Przez lata całe moim ideałem jeśli chodzi o pomadki do usta była niebieska Nivea. Sprawdzała się i do dziś sprawdza idealnie. Wiele pomadek do ust przerobiłam w międzyczasie, bo używam ich nagminnie – kilka lub kilkanaście razy dziennie, ale żadna Nivei nie dorównała. Po każdej innej moje usta były zdecydowanie niedostatecznie nawilżone.

Niestety Nivea ma w składzie składniki, których nie lubimy, więc wciąż i wciąż poszukiwałam czegoś z bardziej naturalnym składem. No i w końcu trafiłam na Alterrę. Nareszcie!

alterra rumiankowa pomadka do ust

Jest prawie tak idealna jak Nivea, w składzie ma dobroczynne olejki, masełko, wystarczy spojrzeć i aż się chce jej używać 🙂 Skład jest właściwie idealny!

Usta są po niej ładnie nawilżone i natłuszczone, daje też efekt lekkiego połysku, jeśli ktoś lubi. Właściwie to pierwsza pomadka po Nivei, która jest moim (wreszcie znalezionym) ideałem 🙂 Choć z początku miałam uczucie, że nie do końca ta pomadka nawilża, że czegoś jej brakuje, ale chyba moja skóra musiała się przestawić, bo później było już i wciąż jest super.

Niewątpliwym plusem jest cena. I delikatny zapach.

Opakowanie: przez cały okres użytkowania jest trwałe i działa bez problemów.

Używam też pomadki jako kremu pod oczy – gdy czuję, że moja skóra pod oczami potrzebuje czegoś więcej, wtedy nakładam trochę pomadki i efekt jest super. Niektórzy używają jej też jako odżywki do rzęs (zawiera olej rycynowy) – nie próbowałam.

Skład INCI: Ricinus Communis Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Candelilia Cera, Palmitic Acid, Stearic Acid, Butyrospermum Parkii Butter, Olea Europaea Fruit Oil*, Tocopheryl Acetate, Aroma, Helianthus Annuus Seed Oil, Chamomilla Recutita Oil*, Daucus Carota Sativa Root Extract, Beta-Carote, Tocopherol. *z rolnictwa ekologicznego.

Cena: 5 zł.

Pojemność: 4,8 g.

Czy kupię ponownie? Zdecydowanie tak – jest i będzie ze mną na codzień.

Moja ocena: 5!

flowerflowerflowerflowerflower

zupka dobra ziemniaczana

zupka dobra ziemniaczana

Lubicie zupy? Ja nie przepadałam jako dziecko, ale teraz się nimi zajadam. Szczególnie zimą, gdy codziennie powinno się zjeść coś ciepłego. Są nieocenione, bo większość z nich można dość szybko przygotować, wystarczy wrzucić do garnka, pogotować i już. No dobra, prawie tak 😉

Co będzie potrzebne do dobrej zupki ziemniaczanej?

  • 700 g ziemniaków
  • 350 g surowego wędzonego boczku
  • 1 duża marchew (lub dwie małe)
  • por – jego biała część
  • przyprawy: sól, pieprz, pieprz ziołowy, majeranek, trochę ziół prowansalskich

Można dodać też 2 ząbki czosnku i trochę kminku – ja za tymi smakami w potrawach nie przepadam, więc nie dodaję.

zupa ziemniaczana

Jak zrobić zupkę?

Boczek (bez skórki) kroimy w kostkę. Ze skórki na patelni wytapiamy tłuszcz i na ten tłuszcz wrzucamy boczek. Podsmażamy.

Ziemniaki obieramy i kroimy w mniejszą i większą kostkę. Dorzucamy do smażącego się boczku i smażymy jeszcze 10 minut, pod przykryciem, ale co chwilę mieszając. Jeśli ktoś lubi, tutaj dodajemy też czosnek.

Dolewamy 1,5 litra wrzątku, dodajemy płaską łyżeczkę soli i gotujemy pod przykryciem na dużym ogniu pół godziny.

Marchew obieramy i kroimy w plasterki. Dodajemy z pozostałymi przyprawami do gotującej się zupy. Gotujemy 10 minut.

Następnie dodajemy pokrojonego w plasterki pora i gotujemy jeszcze 5 minut.

Oczywiście składniki można trochę pozmieniać, ja zwykle daję dwie marchewki. Można też ugotować taką zupkę na innym mięsku (na boczku jest dość ciężka, ale najszybciej się robi) lub zrobić ją po prostu z wywaru warzywnego – będzie równie pyszna.

zupa ziemniaczana

Ja ją uwielbiam, bo jest prosta, szybko i łatwo się robi, a gorąca znakomicie rozgrzewa i syci. Mniam! SMACZNEGO 🙂

flower