MAKE ME BIO – krem do rąk winter care

MAKE ME BIO – krem do rąk winter care

Ten kremik kupiłam w zestawie rok temu przed świętami. Razem z wodą różaną, która kompletnie się u mnie nie sprawdziła (wysyp mam bardzo rzadko, ale po tej wodzie miałam – testowałam kilka razy) i kremem Garden Roses. I w końcu doczekał się swojej kolejki 😉

Cóż mogę o nim powiedzieć? Ano co następuje.

Konsystencja kremu jest w sam raz, nie za ciążka, nie za lekka, nie za gęsta ani niezbyt lejąca. Idealnie.

make me bio winter care

Wchłanialność kremu jak na naturalny krem do rąk też jest super – zostawia leciutką warstewkę, ale to jest miłe, a w dzień, gdy taka warstewka jest niepożądana, smarowałam kremem tylko werzch dłoni i resztką wnętrze. Super.

Zapach jest cudowny – lekko cytrusowy i na tyle mocny, żeby sprawiał przyjemność, a na tyle szybko się ulatniający, żeby nie zdążył się znudzić.

Opakowanie to mała tubka z metalu, którą łatwo z zmieścić z torebce i dość łatwo wycisnąć do końca.

No i teraz sedno… Niestety nie kupię już tego kremu ponownie, bo wszystko pięknie ładnie, ale jego działanie na dłuższą metę jest dla mnie za słabe. Na początku po aplikacji jest super, ale już po pół godzinie nie było po nim śladu. Ani po nawilżeniu ani po odżywieniu. Moje dłonie nie są problematycze, są tylko powiedzmy nieco bardziej wymagające niż dwadzieścia lat temu 😉

Jeśli chodzi o skład to jest w nim kilka rzeczy, które mi się nie podobają, na przykład sporo gliceryny, phenoxyethanol, ethylhexylglycerin, aromaty… Może tu jest przyczyna, że krem o takim potencjale za bardzo nie chce działać? Nie wiem, ale jest to już kolejny kosmetyk od Make Me Bio, który nie działa :/ Mówię to z przykrością, bo nazwa marki bardzo mi się podoba, opakowania są prześliczne, tylko z samymi kosmetykami coś jest nie halo.

Od producenta: Winter Care to idealny krem na suche i szorstkie dłonie. Skutecznie nawilża, regeneruje oraz wygładza skórę dłoni. Bogaty w naturalne olejki i masła jest prawdziwym przyjacielem przemarzniętych dłoni. Witamina F zawarta w składzie chroni dłonie przed utratą wody oraz przywraca naskórkowi naturalną barierę lipidową. Witamina E natomiast hamuje procesy starzenia się skóry.

Skład INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol & Polysorbate 60 Wax, Palm free vegetable glycerin (Roślinna Gliceryna – bez Oleju Palmowego), Olea Europaea (Oliwka)*, Persea Gratissima (Avokado)*, Cocos Nucifera (Kokos)*, Butyrospermum Parkii (Masło shea)*, Macadamia Ternifolia (Makadamia)*, Palm Stearic Acid, Prunus Amygdalus Dulcis (Słodkie Migdały) Oil*, Prunus Domestica (Śliwka) Kernel Extract*, Ribes Nigrum (Czarna Porzeczka) Seed Extract*, Xantham Gum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Orange Cranberry and Cinnamon Fragrance (Aromat Pomarańczy, Żurawiny oraz Cynamonu).

Cena: w zestawie / osobno kupić się nie da.

Pojemność: 50 ml.

Czy kupię ponownie? Nie.

Moja ocena: 4 – za wszystko poza działaniem 😉

flowerflowerflowerflower

NACOMI – krem do rąk odżywczy z olejkiem avocado inca inchi

NACOMI – krem do rąk odżywczy z olejkiem avocado inca inchi

Krem udało mi się kupić w dużej promocji, więc postanowiłam spróbować.

Niestety nie powąchałam go przed włożeniem do koszyka – mój błąd, bo na pewno bym go nie kupiła… Zapach to dla mnie taki kosmetyczny koszmarek – przeraźliwie słodki i długo utrzymujący się na rękach. Wiem, że są osoby, które go za to pokochają, ja niestety nie mogę się przemóc, więc używałam go po prostu, żeby zużyć.

nacomi krem do rąk avocado inca inchi

Co do działania jest już lepiej 🙂 Krem ładnie nawilża i odżywia i generalnie jest super, ale gdy dłonie potrzebują mocnego działania, to ten krem nie do końca sobie radzi. Więc ideału szukam dalej.

Wchłanialność jest dość kiepska. Pozostawia na dłoniach leciutko tłustą warstewkę – fajny efekt na noc. Choć mnie zdarzało się go używać za dnia, bo tubka jest na tyle zgrabna (pomimo pojemności aż 75ml, choć taka pojemność też jest zaletą), że świetnie nadaje się do noszenia w torebce czy plecaku. A gorszą wchłanialność da się jakoś przeżyć – wystarczy rozsmarować, odczekać pół minuty i wsmarować ponownie. Nie ma tragedii.

Opakowanie super – standardowa, zamykana tubka. Etykieta jest równie słodka jak zapach, ale tu akurat wygląda to uroczo 😉

Skład jest prosty, bez zbędnych kombinacji, trochę może w kremie za dużo gliceryny – dzięki temu ma fajny poślizg, ale dla osób, które gliceryny unikają jest to minus. Jak dla mnie kompletnie niepotrzebny jest też zapach – na pewno jest go za dużo, przynajmniej dla mnie.

Podsumowując: jest to całkiem przyzwoity krem do rąk, jeśli komuś nie przeszkadza słodki zapach i nieco gorsza niż standardowa wchłanialność.

Na plus: polski producent.

Skład INCI: Skład: Aqua, Caprylic/ Capric Triglyceride, Glycerin, Persea Gratussima Oil,Cetyl Alcohol, Panthenol, Glyceryl Stearate, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Tocopheryl Acetate,Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Lauroyl Glutamate, Dehydroacetic Acid.

Cena: 6 (promo) – 13 zł.

Pojemność: 75 ml.

Czy kupię ponownie? Nie, ze względu na zapach.

Moja ocena: 4.

flowerflowerflowerflower